kanosjanki

Pamiętajcie przede wszystkim, by nie martwić się niczym, ponieważ jeśli utracicie pokój serca to nawet najmniejsza rzecz wyda wam się wielka jak góra. Перш за все, пам’ятайте: ні про що не турбуватися, бо якщо ви втратите мир серця, навіть найменша річ буде здаватися вам великою як гора.

św. Magdalena di Canossa
Święci i …
Siostra Erminia Cazzaniga - - misjonarka w Timorze Wschodnim Włoszka, która przez prawie 40 lat żyła i posługiwała w Timorze Wschodnim. Szanowano ją jako mądrą przewodniczkę i doradczynię pokoleń sióstr i osób świeckich. Jedna z jej współ - sióstr po jej śmierci powiedziała, iż siostra Erminia była najbliżej tych ludzi, pośród których siostry żyły. Właśnie dlatego oddała za nich swe życie. "Zawsze bardzo pomagała nawet mojej rodzinie" powiedział proboszcz Martinho Gusmao. "Była przełożoną w Manatuto, mieście pomiędzy Baucau i stolicą Dili, gdy spotkałem ją po raz pierwszy. Odwiedzałem wioskę wraz z biskupem Belo i zatrzymaliśmy się u niej na kawę". Siostra Erminia kochana przez wszystkich za swą szczerość i poczucie humoru, śmiała się i żartowała z biskupa, pomimo, iż zajmował wysokie stanowisko i otrzymał pokojową nagrodę Nobla. Dla s. Erminii, która go znała od czasu, kiedy był młodym seminarzystą, ks. Biskup Belo był jednym z wielu znakomitych, obiecujących ludzi, którym pomagała wzrastać w powołaniu. Rola siostry Erminii polegała na tym - powiedział o. Martinho - by "dodawać odwagi ludziom dobrej woli". Owego dnia odczuwało się klimat wielkiego napięcia. Siostra Erminia dała nam do zrozumienia, że przemoc żołnierzy się wzmogła. Jednak nikt wtedy nie mógłby sobie wyobrazić, aby tak łagodna Siostra,  kilka miesięcy później tj. 26 września 1999r., stała się jedną z ofiar tej przemocy. Owego feralnego dnia zostaje zabita wraz ze swą współ - siostrą, w momencie dostarczania żywności uchodźcom ukrywającym się na wzgórzach. W swym ostatnim liście do Proboszcza napisała: "Drogi, księże proboszczu, na pewno już wiesz z wiadomości, iż znajdujemy się w stanie pełnej wojny... Grupy uformowane i podtrzymywane przez milicjantów atakują i niszczą kraj... Naszą misją dzisiaj jest nie tylko pomagać, jak mówi św. Paweł, ale płakać z tymi, którzy płaczą, dzielić się z tym, który jest w potrzebie i utwierdzać w nadziei i ufności ku Bogu Ojcu, który nie opuszcza swych dzieci... Maryja, Matka Jezusa, i nasza, niech się wstawia i wyprosi u Syna cud jedności, pokoju i wzajemnej miłości". Przyłączmy się do s. Erminii, prosząc, przez krew wielu świadków wiary, by cały kraj odnalazł pojednanie, pokój i mądrość dialogu.
Więcej
Siostry Erminia Cazzaniga i Celeste de Carvalho - męczennice kanosjańskie Zamordowane w Los Palos, niedaleko stolicy kraju we wrześniu 1999r., w czasie zamieszek, których przyczyną było referendum dotyczącym kwestii uniezależnienia się Timoru Wschodniego od Indonezji. Ciała zamordowanych były w takim stanie, że zdecydowano się na natychmiastowy pogrzeb. Odbył się w Los Palos, tam, gdzie zostały zabite. Rodzina siostry Ermini Cazzaniga poprosiła, by jej ciało sprowadzić do Włoch. Podczas pogrzebu zabitych w Timorze Wschodnim sióstr Erminii i Celeste, trzech seminarzystów i czterech osób świeckich (młody student teologii, dwie osierocone dziewczynki, reporter pracujący dla japońskiej gazety), Biskup Basilio Do Nascimento wypowiedział takie słowa: "Dlaczego zabili naszych ludzi? Nie wiemy. Oni byli tu, aby pomagać każdemu; oni nie byli naszymi wrogami". Obydwie siostry były pełnymi entuzjazmu wychowawczyniami ludzi młodych. Poświęcały im czas i uwagę nawet po skończonych zajęciach. Owego feralnego dnia, pomimo świadomości z grożącego  niebezpieczeństwa, donosiły żywność oraz leki ludziom ukrywającym się w górach, którzy pozbawieni zostali wszelkich środków do życia. Na pamiątkę ich ofiary z życia, świadomie złożonej podczas pomagania ludziom ukrywającym się przed okrucieństwem bojówkarzy, otwarto w stolicy kraju, w Dili, centrum formacji o nazwie "Sprawiedliwość i Pokój". Celem jest twórcza praca nad pomnażaniem nowych miejsc pracy oraz budową nowych szkół i szpitali. Siostry Erminia i Celeste w 2000 roku otrzymały ze strony fundacji "Path and Peace", pośmiertny tytuł "Servitores Pacis" tj. "Sługi Pokoju".    
Więcej
Siostra Dalisay Lazaga (1940-1971) - Sługa Boża, z Filipin DZIECIŃSTWO Maria Dalisay Lazaga urodziła się 17 marca 1940 r. w Balibago, w dzielnicy miasta Santa Rosa, na Filipinach, jako córka Roque'a i Julii Alinsod, ostatnia z ich pięciorga dzieci. Jeszcze jako dziecko doświadczyła czym jest cierpienie. Jej ojciec został zabity podczas okupacji japońskiej Filipin (1942-1945), a mama umarła, gdy Dalisay ma 8 lat. Wtedy zaopiekowała się nią jej najstarsza siostra, Teofila. W swoim cierpieniu dorastała jako dobra i pełna cnót dziewczyna, dlatego była kochana przez wszystkich. ODPOWIEDŹ NA POWOŁANIE W wieku dwudziestu lat ukończyła szkołę zyskując tytuł magistra w naukach edukacyjnych. Z nieopisaną radością przyjęła dzień 10.04.1962r., kiedy w San Paolo, zostaje zatrudniona jako nauczycielka. Jej pierwsze zadanie w nauczaniu wypływało z głęboko pielęgnowanego powołania. Uczyła w różnych szkołach zajmując odpowiedzialne stanowiska. Dalisay stała się szanowaną nauczycielką w gronie pedagogicznym i otaczaną grono swych adoratorów. Pomimo podziwu i adoracji, jaką otrzymywała od swych wielbicieli, traktowała na serio powołanie do życia zakonnego, które odczuwała w sercu już od dzieciństwa. Jej decyzja nie spodobała się rodzinie, która zamierzała dla niej inny rodzaj życia. Jednak ona wytrwała przy swoim postanowieniu. Wstępuje do Zgromadzenia Córek Miłości św. Magdaleny di Canossa. Po ośmiu miesiącach postulatu wyjeżdża do Oxley (Brisbane) w Australii, i tam rozpoczyna nowicjat. 2.02.1966r. składa swe pierwsze śluby zakonne, składając przy tym osobiste postanowienia, których świadkiem jest Najświętsza Maryja Panna. Po powrocie do kraju kontynuowała pracę nauczycielki i, w stosunkowo krótkim czasie, osiągnęła godną pozazdroszczenia, duchową karierę spełniając swoją misję pośród młodzieży w kanosjańskich szkołach. JEJ  CIERPIENIE W listopadzie 1970 roku zdrowie Dalisay zaczęło okazywać poważne symptomy pogarszania się, dlatego musiała się poddać badaniom kontrolnym. Diagnoza okazała się bezbłędnie fatalna, a lekarze w szpitalu w Manili orzekli, że pozostało jej tylko trzy miesiące życia. Początkowo nie wiedziała o swym poważnym stanie. Jej spowiednik, pragnący, by osiągnęła szczyty świętości, mówi jej o tym jasno. Dwie wielkie łzy napełniają jej oczy: "chciałam pracować jeszcze wiele w Zgromadzeniu.. Jednakże, dzięki, Ojcze, w ten sposób się przygotuję.". Jest 15. 01.1971r. Dalisay składa swe śluby wieczyste w Singian Clinic. Ostatnie 10 dni "zaświadczają" o cudach, jakie Pan sprawiał w tej duszy, nim wezwał ją do Siebie. Analizując swe życie wspomina Dalisay jak w dzień jej 30-tych urodzin ktoś w sposób żartobliwy powiedział do niej: "już czas rozpocząć życie apostolskie!" Wówczas odpowiedziała: "Tak, tak, czuję, że dokładnie tak będzie". Wokół niej oddycha się "rajskim powietrzem!", stwierdzają wszyscy ją odwiedzający. Wszystkich obdarowuje uśmiechem i krótkim przesłaniem, które od razu wnika w głębię serca. Na kilka dni przed śmiercią, która nadeszła 30.01.1971r., s. Dalisay, wymawiając po raz pierwszy słowo "rak", oświadcza, że jest szczęśliwa, ponieważ akceptując, cierpiąc i umierając z powodu tego raka, odczuwa, iż daje Zgromadzeniu to z siebie, co najlepsze. Słowo "rak", które powtarza czterokrotnie, ujawnia wysiłek jej heroicznego przekraczania siebie. Siostrze towarzyszącej jej w ostatnich chwilach powierza swój sekret, że oddała się Panu Bogu jako Ofiara za Zgromadzenie. Następnie wypowiada wzruszające słowa wdzięczności Jezusowi za dar powołania, bez którego nie doświadczyłaby piękna życia miłością dla Niego. Poleca współ-siostrom, żeby utwierdzały powołanie u dziewcząt, gdyż jest to najpewniejszą drogą do osiągnięcia prawdziwego szczęścia. PROCES KANONIZACYJNY Kilka dekad po jej śmierci zebrane zostały liczne świadectwa łask za jej wstawiennictwem. Skłoniło to Zgromadzenie Kanosjańskie do otwarcia procesu beatyfikacyjnego i kanonizacyjnego. Proces dotyczący jej świętości został otwarty 28.06.2012 roku przez Kongregację do spraw Kanonizacyjnych, która nadała  Siostrze Dalisay tytuł "Sługi Bożej". Życie Siostry Dalisay może nie jest tak dramatyczne jak sławnej filipińskiej założycielki, ale podzielają one wspólną cechę – cierpienie z miłości do Boga i dla zbawienia dusz. W przypadku Siostry Dalisay, znosiła ona wiele cierpienia od dzieciństwa aż do swej śmierci. Zaakceptowała je ona jako formę łaski w celu przyprowadzenia dusz do Boga. Jej heroiczny akt prawdziwie zasługuje na ogłoszenie jej świętości. Taki heroiczny akt my też moglibyśmy naśladować jako nas wyraz miłości Boga i bliźniego. Niechaj Sługa Boża, Siostra Dalisay Lazaga pomaga nam w rozumieniu wartości cierpienia, nie jako ciężaru, ale jako sposobności. Jest ono bowiem łaską i ma wartość odkupieńczą, gdy jest ofiarowane go Bogu dla zbawienia dusz.   O łaskach otrzymanych za jej wstawiennictwem, można się zwracać do Canossian Daughters of Charity 1202 M. Gandhi St., Paco, Manila
Więcej
Siostra Teresa Pera (1870-1938) - Sługa Boża Przychodzi na świat w Turynie 19.02.1870r. Będąc jeszcze młodziutką dziewczynką, ujawnia szczególną czułość do ubogich i cierpiących, którym okazuje konkretne wyrazy pomocy. W wieku 25 lat wstępuje do Zgromadzenia Sióstr Kanosjanek. Jej wędrówka przez życie umiejscawia się pomiędzy Turynem a Mediolanem, jednakże pomiędzy te miejsca geograficzne włącza się etap 32 lat życia na dalekim Wschodzie. Po kilkakrotnej prośbie o możliwość wyjazdu na misje, 17.10.1900r. zostaje wysłana wraz z trzema współ-siostrami do Hong Kongu. Dosyć szybko rozpoczyna swe "białe męczeństwo", powodowane rozwijającym się nowotworem gardła, trwającym przez niemal 20 lat aż do jej śmierci. Jako nauczycielka i przełożona prowadzi lekcje w szkole i konferencje dla współ-sióstr. Jej dotknięte rakiem gardło sprawia niesamowity ból przy każdym słowie. To w tym kontekście jej cnoty dochodzą stopniowo do najwyższego stanu heroiczności. Udziela się wszystkim i we wszystkim z pełną podziwu dyspozycyjnością. Zadziwia swą pogodną dobrocią i delikatnością w słuchaniu problemów innych ludzi. Poprzez całe swe życie na różne sposoby udowadnia, że Chrystus jest jej jedynym wzorem. Upodabnia się do niego przez mężne znoszenie swych cierpień, nie pozwalając sobie na żadne przywileje, przynależące jej z powodu postępującego nowotworu. Aż do ostatnich dni życia wskazuje na Ukrzyżowanego, który nie cofnął się przed męką krzyża, by tylko dać poznać innym szaloną miłość Boga Ojca do każdej osoby ludzkiej.  
Więcej
Siostra Fernanda Riva (1920-1956) - "misjonarka radości", Czcigodna Przychodzi na świat 17.04.1920r. w Monza we Włoszech.Wstąpiła do Nowicjatu w Vimercate 19. 03. 1939r. a w październiku wyjeżdża do Indii. Dokończyła formacji nowicjatu i odbyła studia w Belgaum. Jej miejscem posługi apostolskiej była szkoła w  Mahim oraz Uniwersytet w Alleppey. Osiągnęła świętość poprzez cierpienie, które doprowadziło ją do utożsamienia się z Chrystusem Ukrzyżowanym. Umarła w opinii świętości 22 stycznia 1956 r. Została ogłoszona Czcigodną 28 czerwca 2012 roku. CZYTAJ WIĘCEJ: Gdy ma zaledwie 3 miesiące, umiera jej 33 letni ojciec, w wyniku komplikacji po przebytej operacji. Czwórką dzieci zajmuje się odtąd tylko matka. Półtora roku później umiera jedno z dzieci, malutka Erminia. Fernanda już od swego dzieciństwa ujawnia umiejętność odważnego przyjmowania choroby i cierpienia. Dzięki wierze swej mamy Fernanda osiąga wysoki poziom formacji chrześcijańskiej. Wzrasta z rosnącym pragnieniem poświęcenia się Bogu. W 1938r., uczestnicząc w ceremonii wręczenia Krzyża misyjnego grupie misjonarzy, odczuwa Boże wezwanie do misji. 19.03.1939r. wstępuje do kanosjańskiego Nowicjatu Misyjnego w Vimercate, a już 18 października tego samego roku zostaje posłana do stanu Belgaum w Indiach. Ma wówczas 19 lat i 6 miesięcy. W Indiach dopełnia formację nowicjacką oraz podejmuje studia. Zdobywa wysokie wykształcenie i w niedługim czasie jej polem działania staje się szkoła na peryferiach Bombaju, Mahim, z 2000 dziewcząt, pochodzących z różnych kast, mówiących różnymi językami i przesiąkniętych trudnymi do wykorzenienia przesądami. Siostra Fernanda szybko staje się osobą jednoczącą grono o tak kontrastujących ze sobą cechach. Z entuzjazmem podejmuje współpracę z dziewczętami, z rodzicami i z całymi rodzinami. Po zajęciach lekcyjnych poświęca swój wolny czas uczennicom mniej zdolnym i bardziej ubogim. Licznie uczęszczającym do szkoły wyznawczyniom religii hindi i islamu przedstawia piękno moralności zapisanej w ich religii, i na tej bazie formuje dziewczęta do postawy uczciwości i szacunku wobec każdego człowieka. W wieku 30 lat życia zostaje dyrektorką Uniwersytetu w Alleppey w stanie Kerala. Obdarzona ogromnymi zdolnościami intelektualnymi, z wielką łatwością prowadzi zarządzanie szkołą, uposażając ją w pomoce naukowe i w bibliotekę. Jednocześnie bez reszty poświęca swe naturalne dary oraz wykształcenie na rzecz integralnej formacji osobowej każdej ze swych uczennic. Z mądrą łagodnością prowadzi je ku pełnej dojrzałości ludzkiej i chrześcijańskiej. Dla poszerzenia zasięgu działań wychowawczych naucza jednocześnie wybrane nauczycielki, przekazując im uniwersalne wartości ewangeliczne. Fernanda, pomimo wielu darów, jakie posiadała, nigdy nie okazała nawet cienia dumy. Wychowawcy i nauczyciele byli pod wrażeniem jej ogromnej pokory, przebijającej z jej posługi innym. Bardzo uzdolniona, a zawsze otwarta, w postawie słuchania, gotowa uczyć się od innych. Z równą łatwością potrafiła przebywać z ludźmi światłymi, jak i z niewykształconymi. Szybko zaczęto ją nazywać "misjonarką radości"; gdyż była pełna jej daru, który pochodził od Boga. Tą radością "zarażała" wszystkich, którzy się z nią spotykali. Współ-siostry poświadczały o jej wszechobecnym optymizmie ujawniającym się w pracy, we wzajemnych relacjach, a nawet w akceptacji własnych ograniczeń. Postępująca od 1850r. choroba nowotworowa, ujawnia jej heroizm w godnym znoszeniu cierpienia. Umiera w opinii świętości 22.01.1956 r., w wieku 36 lat. Od młodości wyróżniała ją nadzwyczajna radość. Czerpała ją z rosnącej świadomości obecności miłującego Boga. Poruszona słowami św. Pawła Apostoła: "Pan tych miłuje, kto daje z radością (2 Kor 9,7)", pisząc o miłości ku bliźnim wyznaczyła sobie normę: "Uśmiechaj się; spraw, aby druga osoba czuła się doceniona i czyń to z całą szczerością serca". O relacji do Boga pisała: "Prawdziwa miłość ku Bogu rodzi gorliwość o dusze i o Chwałę Bożą". Zdolna do autentycznej miłości wyznaczyła swój cel: naśladowanie oraz uczenie naśladowania Jezusa Chrystusa. W jej zapiskach duchowych czytamy m.in.: "Udziel mi, Panie, łaski takiego naśladowania Cię, abym się mogła stać drugim Chrystusem, drugim Chrystusem Ukrzyżowanym". Myślą zamykającą jej wewnętrzne postanowienia, są słowa: "Pamiętaj, że twoje dni wszystkie są policzone oraz, że czas zmarnowany to czas utracony na zawsze".
Więcej
siostra Emily Aloysia Bowring (1833- 1870) - córka gubernatora Hong Kongu, powołana jako pierwsza kanosjanka z misji w Hong Kongu Córka Marii i Johna Bowring, protestanckiego małżeństwa, urodzona w Londynie. Ojciec stał się później sławnym, czwartym z kolei gubernatorem Hong Kongu. Rodzina liczy ośmioro dzieci. Pomimo silnych tradycji protestanckich każde z dzieci obiera drogę im przeciwną. Pośród różnorodności wyborów jedno jest dla nich wspólne: głębokie dążenie ku religijności, żywo w owych czasach podsycanej Ruchem Oxfordzkim. Ku rozczarowaniu ojca rodziny dzieci odłączają się od unitaryjskiej, tradycyjnej wiary, by przejść do innego odłamu protestanckiego, czy wręcz do Kościoła katolickiego. Pierwsi czterej synowie przeszli na anglikanizm; pierworodna córka Maria wstąpiła do anglikańskiego klasztoru. Szósty syn, Charles, był pierwszym, który śmiało się zwrócił w stronę katolicyzmu. Ostatni stanie się protoplastą linii katolickiej rodu Bowringów. Przejście na katolicyzm szóstego syna, Charles'a, zasługuje na szczególną wzmiankę. W 1848r. jako 20 letni chłopak studiuje na Uniwersytecie w Cambridge. Angażuje się w Ruch Oxfordzki, ten, sam, który przyprowadził Newmana i setki innych protestantów do Kościoła katolickiego. Oświecony dziełami św. Atanazego postanawia przyjąć chrzest święty, a w 1850r. wstępuje do Towarzystwa Jezusowego, obierając sobie imię Alois. 18.09. 1858r. przyjmuje święcenia prezbiteratu, a cztery dni później zapada na ostre zapalenie trzustki, które dwa miesiące później kończy się śmiertelnym zejściem. Charles był w pełni świadom postępującej choroby, zapytany o samopoczucie odpowiadał: "Bogu niech będą dzięki za to, że dopuścił na mnie te cierpienia". Umierał w wieku 29 lat. Jego ciało spoczywa w krypcie kościoła św. Ignacego w Rzymie. Emily, od dziecka wychowywana przez bardzo wykształconego ojca, nauczyła się czytać po francusku, włosku i po łacinie. Orientowała się dobrze w literaturze angielskiej, w muzyce, a także w historii.. W wieku 19 lat otrzymuje dar wiary, dzięki swemu bratu Charlesowi Algernon. W 1853r. z wielką radością a zarazem świadomością czekających ją trudności, przyjmuje sakrament chrztu św. już trzeci z kolei) oraz Komunię św. w Kościele katolickim. Ojciec, w obawie o to, że córka podejmie decyzję wstąpienia do klasztoru, postanawia ją zabrać wraz z żoną do Hong Kongu. Docierają na miejsce we trójkę 12 kwietnia 1854r. Dokładnie 12 kwietnia, z tym, że sześć lat później, docierają do Hong Kongu pierwsze Siostry kanosjanki. Rodzina Bowringów. W wyniku komplikacji po spożyciu zatrutego chleba (było to zamierzone i dotknęło sporej części mieszkańców regionu) matka powraca wraz z Emily do Londynu dla ratowania życia. Umiera jednak 27 lipca 1858r. Po pogrzebie matki, córka powraca do Hong Kongu, by dodać otuchy wstrząśniętemu ojcu. Po niedługim czasie sir Bowring podaje się do dymisji, nie widząc sensu życia w tym kraju bez ukochanej żony. Decyzja powrotu do Europy realizuje się 5.maja 1859r.: John Bowring wsiadał na statek z jedną spośród córek, z Marią. Z głębokim cierpieniem patrzył na stojącą na lądzie Emily, zdecydowaną pozostać w kolonii. Ona już wtedy wiedziała, że do kraju dopływają statkiem misjonarki z Europy; zamierzała się do nich przyłączyć, gdyż od dawna pragnęła bez reszty poświęcić swoje życie Bogu (o przyjeździe włoskich sióstr dowiedziała się od Ojców z S. Calogero z Mediolanu, którzy obecnie są znani jako Ojcowie P.I.M.E.). Obawy ojca, że definitywnie utraci swą córkę, namacalnie się dopełniały. Dotąd oddana Emily teraz po raz pierwszy sprzeciwiła się ojcu i to w tak bolesnym dla niego doświadczeniu śmierci ukochanej małżonki. Historyczne spotkanie z siostrami, na które czekała Emily, miało miejsce 12.kwietnia 1860r. Emily upada na kolana i płacząc całuje ręce młodej przełożonej. Przyłącza się do nich i w ich ciasnym, wynajętym lokalu, godzinami z nimi rozmawia, by poznać ich zasady życia zakonnego. Po 16-stu dniach zostaje postulantką, a trzy dni później, w nowo otwartej szkole kanosjańskiej, zostaje kierowniczką. Jeszcze przed wstąpieniem siostra Cepis pisze o Emily w liście do przełożonych w Wenecji: "Nie zważa na swe wysokie pochodzenie ani na swe zdolności. Dobra w haftowaniu i rysowaniu, gra na pianinie i zna różne języki. A mimo to ma w sobie pokorę, jakiej nie sposób wyrazić". Późniejsza korespondencja potwierdza zalety przyszłej nowicjuszki: "Dnia św. Józefa otrzymałyśmy wspaniałą córkę Gubernatora - Aloysię Bowring. Gdybyście ją widziały, zadziwiłybyście się, jaka pokora i jakie posłuszeństwo, nie zważanie na siebie i na własne sprawy, godna podziwu. Kiedy może się zająć najskromniejszymi pracami domowymi, jest bardzo radosna. W dziełach miłości patrzenie na nią to sama przyjemność: wydaje się być wychowana od lat jako Córka Miłości". Kanosjanki, z którymi zdecydowała się prowadzić życie służby, były świątobliwe. Nie posiadały jednak takiego jak ona wykształcenia. Ona, mimo tych różnic, przyjmowała wszystko z zadziwiającym spokojem. 10 maja, w niespełna 18 dni od przybycia Sióstr do Hong Kongu, otwierają one pierwszą szkołę, "dla tych, które pragną, ale szczególnie dla ubogich". Już pierwszego dnia 36 dziewcząt, a "wszystkie z ogromną niewiedzą o życiu religijnym". Były wśród nich Chinki, Angielki, Malezyjki i Portugalki. Aloysia będąca członkinią wspólnoty tylko od dwóch dni, przyjmuje na siebie cały ciężar nauczania. Poprzez swe wypowiedzi dotyczące Boga od razu zjednywa sobie sympatię dziewcząt. Dla niej szkoła rozpoczyna się godzinę wcześniej, a kończy godzinę później, by uczyć angielskiego swych sióstr, niecierpliwych, by stać się zdolnymi do apostołowania. Aloysia pomimo wielu zajęć znajdowała czas na naukę włoskiego: "by lepiej rozumieć ducha Założycielki, wyrażonego w Regułach". Owocem tej pracy jest osobiście przez nią napisany już w listopadzie, list - prośba o przyjęcie do nowicjatu. Aloysia napisała w swoim notatniku: "Oh! Jakże bardzo pragnę być cała Jemu poświęcona, poprzez śluby zakonne: oby cały ten czas, jaki mi pozostał, był prawdziwym przygotowaniem do owego dnia!". 26.09.1862r. to pragnienie staje się faktem: Aloysia składa wieczystą profesję zakonną. Tego samego dnia, niejako by dać znak dobrotliwości, Bóg obdarzył wspólnotę dwoma nowymi nowicjuszkami z Portugalii: Angeliką Barretto i Carlottą Giuditta. Na dwa dni wcześniej inny dar: przybycie dwóch Sióstr w Włoch. Świętowanie było wspaniałe. Aloysia towarzyszyła protestanckim żonom brytyjskich żołnierzy w Hong Kongu; odwiedzała te chore, apostołując przy tym. O przyjacielskich relacjach świadczą listy niektórych spośród protestanckich kobiet, pełnych wdzięczności za okazane im serce. Podczas epidemii cholery wiele podopiecznych zmarło. Siostry nie szczędziły sił, by nieść ulgę cierpiącym. także Aloysia pokazała postawą siłę swego ducha: w nocy czuwała, a w dzień pracowała, jakby nic się nie stało. 20.08.1870r. przyszła kolej na Aloysię. Siostry wspominały ostatnie chwile jej życia, gdy prosiła, żeby pozwoliły jej odejść, by nie prosiły o zdrowie dla niej: Pozwólcie mi odejść!" Pośród ostatnich swych słów, pamiętając o swych wychowankach, powiedziała: "Och! gdyby doświadczyły, kto jest życiem, bogactwem, honorem. Biedne córki! Ileż dróg muszą one przemierzyć, szczególnie w tych krajach!... tylko Pan Bóg jest drogą, prawdą i życiem". Siotra Aloysia wydała swe ostatnie tchnienie 20 sierpnia 1870r., w święto Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny. Miała 37 lat, z których 10 przeżyła jako Córka Miłości.
Więcej
Siostra Luigia Grassi (1811-1888) - Sługa Boża i promotorka misji "ad gentes" Urodziła się w Borgo San Lorenzo w Mediolanie 7 września 1811 w dzielnicy Ticinese,  pierworodna z ośmiorga dzieci małżeństwa Angelo i Giuseppy Rossi. Uczęszczała do szkoły Sióstr Córek Miłości Kanosjanek, przy ul. Via della Chiusa i od razu dała się zapalić duchowi miłosierdzia ku ludziom ubogim, pragnąc się włączyć w dzieło tego Zgromadzenia. Spotkanie z Założycielką, Magdaleną di Canossa, umocniło jej zamiary, dlatego 31 grudnia 1833 r. wstąpiła do Zgromadzenia Córek Miłości w Mediolanie. Prawdziwa promotorka misji, zorganizowała około szesnaście wypraw misyjnych wytrwale pracując nad kwestiami organizacyjnymi i poszukiwaniem środków materialnych. Jednak bardziej angażującą była jej działalność apostolska oraz rozeznawanie u Sióstr ducha misyjnego i ich rzetelne przygotowanie do misji. W życiu wszystko przeżywała w duchu wielkiej wiary aż do śmierci, 11 listopada 1888 roku. CZYTAJ WIĘCEJ: TRUD POCZĄTKÓW Magdalena di Canossa, osobiście zachęciła Siostry w Mediolanie, przy ul. Via della Chiusa, do przyjęcia do nowicjatu dwudziestodwuletniej Luiginy Grassi. Została przyjęta 31.12.1833 r. Na końcu pierwszego roku nowicjatu Luigina ponownie spotkała Założycielkę, prosząc ją o zgodę na przyjęcie habitu zakonnego. Usłyszała odpowiedź: ?Czyń dobro, moja droga!?. Słowa te stały się dla niej jak pieczęć ?wielkiego przedsięwzięcia?, do jakiego Pan Bóg ją wzywał. Pomimo słabego zdrowia Luigia złożyła śluby zakonne 15.09.1835 r. otrzymując zadanie nauczania dziewcząt głuchoniemych. Jednak na krótki czas; została poproszona o zaangażowanie się w formację nauczycielek wiejskich. W ten sposób szybko wkroczyła na drogę wyrzeczenia się własnej woli. ZWIERZCHNICTWO JAKO SŁUŻBA W 1847r., w Mediolanie przy Porta Comasina, otwarto nowy Dom i Luigia została do niego skierowana jako Przełożona. Przyjęła ten urząd i zabrała się do pracy, organizując, pomagając Siostrom i wychowując ubogie dziewczęta z zaludnionej dzielnicy miasta. 18 marca następnego roku wybuchły zamieszki nazwane ?Pięcioma Dniami Mediolanu?. Dom został oblężony przez tłum ludzi sterroryzowanych strzelaniną austriackiej artylerii. Młode Siostry podjęły to trudne wyzwanie i przyjęły mieszkańców dzielnicy z hojnością, aż do ustania zagrożenia. NATCHNIONA MISTRZYNI W 1850 r. siostra Grassi zostaje Vice Przełożoną Domu Głównego (Casa Primaria), przy Via della Chiusa, w którym Przełożoną była siostra Margherita Crespi. Ta, która ? kiedy Luigina była uczennicą ? zachęciła ją do napisania na kartce wielokrotnie i starannym pismem takich słów: "Luigina, Pan Bóg chce, abyś była świętą!?. Wtedy to jeszcze Luigina stroniła od myśli o życiu zakonnym! W Domu przy Via della Chiusa s. Luigia poznała misjonarza z Genewy, który ubiegał się o pomoc dla swych podopiecznych Afrykańczyków. Poleciła mu Księdza Biagio Verri, który z tego spotkania wyszedł ?zarażony? zapałem misyjnym. Przyznał się później siostrze Grassi: "Siostra ukierunkowała mnie na tę drogę i jej to zawdzięczam powołanie misyjne?. Odtąd ona sama coraz bardziej zaczęła interesować się kwestią misji. ANIOŁ Z IMIENIA I Z FAKTÓW We wrześniu 1850 r., wielebny Angelo Ramazzotti, założyciel Instytutu dla Misji Zagranicznych w Mediolanie, wybrany jako Biskup Pawii, poprosił Siostrę Crespi o kilka Sióstr do nowej rezydencji. Po około roku negocjacji, grupa Sióstr wraz z Luigią, wyznaczoną jako Przełożoną, dotarła do Pawii przy Corso Garibaldi. Dom ten został wybrany przez samego Biskupa, zatem nie przypadkowo. Inauguracja odbyła się 30.12.1852 r. Poza tradycyjnymi już dziełami Zgromadzenia, zapoczątkowano towarzyszenie ubogim dziewczętom (porevelle della "Pia Casa d'Industria"), pośród których Luigia czuła się prawdziwie ?służebnicą ubogich?. Pomagał jej Angelo Ramazzotti poprzez częstą korespondencję, także w inicjatywie Rekolekcji duchowych i formacji ?nauczycielek wiejskich?. PROROCZE SNY W pewnym tajemniczym śnie Luigia zobaczyła Jezusa Chrystusa cierpiącego z powodu niewierności dusz konsekrowanych. Na jej pragnienie przyniesienia Jemu ulgi, Jezus odpowiedział: "Luigino, kolej na ciebie, kolej na ciebie!". Odczytała to jako wezwanie: ?Trzeba cierpieć, naprzód. Kolej na ciebie!?. Następnie inny sen. Nad ranem, kiedy się budziła, usłyszała głośny ryk, jakby ktoś się wieszał. Zaczęła krzyczeć przerażona: "Co to? Co to?" Straszny głos odpowiedział: Jestem diabeł. Chciałem cię udusić?. (Trzeba podkreślić, że Luigia od zawsze odznaczała się niezwykłą gorliwością o zbawienie dusz). W 1856 r. w Domu w Pawii Siostry, z pomocą Biskupa oraz specjalnej komisji i po odbytym szkoleniu, podjęły pracę z dziewczętami głuchoniemymi. Wybucha choroba cholery. Jedna z Sióstr opiekujących się chorymi zostaje zarażona, ale w cudowny sposób odzyskuje zdrowie. Szkoły zostają zamknięte, drzwi strzeżone przez stróżów. Ale Siostry nie pozostają nieaktywne. Kurs rekolekcji duchownych prowadzonych przez Księdza Cagliaroli, którego obostrzenia sanitarne zatrzymały w klasztorze, odbył się z pozytywnym rezultatem. Powołań zakonnych zaczyna przybywać i Luigia informuje o tym Przełożone, ciągle zajęta formowaniem ducha kandydatek. NOWE HORYZONTY W czasie szalejącej cholery, pewnego dnia napisała: "nie mogę powstrzymać łez; jednak szybko one mijają? jest w tym ukryty jakiś wielki plan?. I oto nowa wizja. Wydawało się jej, że jest w ogrodzie, zanurzona myślą w Bogu, kiedy zobaczyła drzewo wierzby płaczącej o gałęziach przeogromnej długości. Później gałęzie te przekształciły się w gałązki winnego krzewu, ka których błyszczały przepiękne, dorodne winogrona. Jednocześnie Luigia słyszała głos Boga, który jej mówił: "Oto jak pragnę zbawić wiele dusz za twoim pośrednictwem?. W 1856 r. wszyscy biskupi Państw podległych dominacji austriackiej, zostali zwołani do Wiednia w celu aplikowania Konkordatu ustanowionego z Kościołem przez młodego imperatora Franciszka Józefa. Podczas długiej nieobecności bpa Ramazzotti jego korespondencja z Luigią nie ustała. Listownie wspierał ją radami i pocieszał. W jednym z listów czytamy: "Kiedy Córki Miłości, także te z Pawii, będą w Niebie pośród mnogości dziewcząt zbawionych dzięki ich posłudze? jakie święto! Dobroć Boga także i dla mnie?. W tym to okrzyku wyraża się cała dobroć biskupa Angelo Ramazzotti względem Zgromadzenia, które uważa za w pełni ?swoje?. W 1858 r., za pontyfikatu Piusa IX, za zgodą Imperatora, bp Ramazzotti został ustanowiony Patriarchą Wenecji. Nowe niedogodności dla siostry Grassi, duchowe i ekonomiczne. Częściowo rozwiązane dzięki Komisji zamożnych mieszkańców Pawii, na czele z Ks. Vincenzo Gandini, kariuszem kapitularnym Pawii. Nowy Patriarcha zabrał ze sobą do Wenecji wspaniałego Ks. Cagliaroli. W 1859 r. wojna sieje strach i mnoży zmartwienia. S. Grassi prosi Patriarchę o pomoc w oddaleniu niebezpieczeństwa, m.in. konieczności odesłania nowicjuszek do domów z powodu braku środków na utrzymania. Tymczasem nowicjuszki orzekły, że są gotowe raczej na śmierć niż na odesłanie. ROZCZAROWUJĄCE ?NIE? DLA INDII Z Indii niektórzy członkowie PIME posyłają Patriarchowi Wenecji prośbę o Siostry zakonne, aby prowadziły szkoły, domy dziecka, szpitale. Ten osobiście informuje o tym s. Grassi. Pojawia się niestety mocny i niespodziewany sprzeciw ze strony kilku Domów kanosjańskich, a także ze strony Świętej Kongregacji Biskupów i osób Zakonnych z uwagi na to, że Reguły Canossy nie obejmują misyjnych spedycji Sióstr. Z żywym cierpieniem s. Grassi rezygnuje z tych planów, a na komentarz Patriarchy odpisała: ?Niech się dokonuje wola Boża: ona jest najpiękniejszą misją, jaka może nas spotkać?. PAMIĘTNE ?TAK? DLA CHIN Z Hong Kongu dociera do Ks. Marinoni prośba dwóch misjonarzy, kiedyś alumnów seminarium w Mediolanie, o sześć Kanosjanek, które zajmowałyby się przytułkami dla sierot, a także szkołą dla dziewcząt angielskich, chińskich i portugalskich. Ks Marinoni znalazł się ponownie w wielkich trudnościach, szczególnie dotyczącej lepszej interpretacji Reguły Córek Miłości. I znowu Patriarcha Wenecji przyszedł z pomocą. 12 stycznia 1860 r. Ramazzotti przedstawił papieżowi Piusowi IX prośbę w celu ?pozwolenia na pewne zmiany w Konstytucjach Córek Miłości, spowodowane okolicznościami dotyczącymi misji?. Papież, za pośrednictwem kard. Barnab?, odpowiedział listem z tą samą datą, przychylając się do wyrażonej prośby i pobłogosławił początek Misji Zagranicznych Kanosjanek. Wieczorem 3.02. 1860 r, Ks. Marinoni osobiście doręczył Wspólnocie w Pawii tę radosną wiadomość, że wszystko jest gotowe i że spedycja jest ustalona jeszcze w tym miesiącu. Sam Imperator Franciszek Józef i  Imperatorka Elżbieta przyczynili się do opłacenia podróży. WYJAZD Hufiec złożony z Sióstr, czterech z Domu w Pawii i dwóch z Domu w Wenecji, pod wodzą s. Grassi, dotarł do Werony 24 lutego 1860 r., aby odwiedziły grób Matki Założycielki. Spotkanie z podeszłą już w latach Siostrą Adeodatą Mazza, które wiele lat przeżyła przy boku Założycielki, było opatrznościowe. Na pytanie: "Co ona by zrobiła?" odpowiedziała bez wahania: ?Magdalena, która miała serce gorejące miłością do bliźnich, nie tylko posłałby Siostry, ale pojechałaby na misje osobiście. Jedźcie zatem! Pan Bóg was wzywa, on chce was i wam błogosławi!? W Wenecji wielkie przyjęcie, nałożenie Krucyfiksu i słowa Patriarchy: ?Jedźcie i żeglujcie pod sztandarem posłuszeństwa!?. Pośród pierwszych misjonarek są: z Pawii: 27-letnia Maria Stella, 34-letnia Rachele Tronconi, 29-letnia Józefina Testera, 22-letnia Joanna Scotti. Z Wenecji: 40-letnia Lucia Cupis i 20-letnia nowicjuszka Klaudia Compagnotti. W HONG KONGU ?LODY PRZEŁAMANE? Z Hong Kongu nadchodzą pocieszające wieści: chrzest chińskiego dziecka i powołanie Aloysii Bowring, córki byłego gubernatora, nawróconej z protestantyzmu, teraz nowicjuszki i wyśmienitej kanosjanki. Wkrótce nadchodzą nowe prośby o wsparcie, które s. Grassi przedstawia innym kanosjańkim Wspólnotom. W latach 1861 - 1862 pięć Sióstr z Domów w: Weronie, Wenecji i Legnanello, wyrusza w podróż do Hong Kongu, z którego to kraju później ?rozgałęzią? się inne fundacje i dotrą także do samych Chin oraz do Indii. PO ŚMIERCI PATRIARCHY ANGELO RAMAZZOTTI 24 września 1861 r. Ramazzotti umiera, zostawiając w poczuciu straty i w troskach s. Grassi. Sytuacji ekonomiczna sprawiała problemy. Budynek, w którym mieszkała Wspólnota w Pawii, był prywatną własnością patriarchy. Dowiedziano się, że powiązał on z Kanosjankami wszystkie zabudowania ale ludzie nie wiedzieli, ze ta nieruchomość była spadkiem pasywnym, ponieważ została opłacona jedynie jedna czwarta ceny klasztoru. Ramazzotti, z powodu wielkich przedsięwzięć charytatywnych nie zdołał podczas swej posługi jako biskup Pawii wyrównać długu. Co zatem czynić? Wyrzec się spuścizny? Po rozeznaniu sytuacji, pobożne osoby przyszły z pomocą Kanosjankom, którym parę lat później została odstąpiona cała nieruchomość. Sprawa została doprowadzona do szczęśliwego zakończenia a dobroczyńcy podbudowani nienaganną postawą s. Grassi. Dom zostaje mianowany jako "Instytut dla Misji Zagranicznych". 21.11.1872 r. odbywa się szósta spedycja Sióstr z Pawii do Chin. Podobnie w 1874 r. W tym też roku otwarto Dom zwany Casa del Senatore. W międzyczasie rozpoczął się proces dotyczący heroiczności cnót Założycielki. NIEWYSŁUCHANE PRAGNIENIE Kiedy w 1876 r. jedna z Sióstr wróciła a misji ciężko chora, s. Grassi wyraziła pragnienie zastąpienia jej na misji. Jednakże biskup odpowiedział jej: ?Siostra musi pozostać tutaj, aby dzwonić dzwonem i wzywać nowe  dziewczęta oraz wskazywać im drogę?. Ona posłuchała i pozostała spokojna. Przyjęła to jako plan Boży: przygotowywać drogę, gromadzić szlachetne dusze i czynić je dojrzałymi w wierze, aby mogły rozpoznaną drogą podążać do końca. NOWICJAT W PAWII Pokonawszy pojawiające się trudności Ks. Ribolti 20.10.1879 r. za aprobatą Kard. Luigi Canossa, Biskupa Werony, Vescovo di Verona, kanonicznie założył Nowicjat Kanosjański dla Misji Zagranicznych, z siedzibą w Domu Macierzystym w Pawii. Przedsięwzięcie s. Grassi, realizowane z wiarą, w pokorze, milczeniu i cierpieniu oraz w stopniowym dojrzewaniu owego: "Kolej na ciebie!", zostało ugruntowane. S. Luigia znajdowała pokój jedynie w hojnym i wytrwałym odpowiadaniu na słowa Założycielki, jakie do niej przed laty powiedziała:  sprzed lat: "Czyń dobro, moja droga!". Po kanonicznej erekcji nowicjatu dla Misji liczba powołań bardzo wzrosła. 9 lutego 1881 r. osiem Sióstr wyruszyło do Chin. Domy w Hong Kongu oraz w samych Chinach nie były jedynymi, o które Instytut Misji Zagranicznych musiał się troszczyć. Stały się one Domami Macierzystymi dla innych Wspólnot na misjach: HanKow, Makao, Timor. W 1884 r. z Włoch wyruszyło jeszcze pięć Sióstr, z których cztery z Pawii, przygotowane przez Siostrę Grassi. MISJA a RZYMIE i w? FILADELFII 15.09.1885 s. Grassi oraz cztery Siostry wyruszyły do Rzymu dla założenia nowego Domu, zaakceptowanego przez papieża za sugestią kard. Parocchi. Nieco później z Filadelfii (USA) nadchodzi prośba o Kanosjanki, aby się tam zajęły apostolstwem całej rzeszy migrantów włoskich. Wkrótce, w odpowiedzi, wyrusza piętnasta spedycja misyjna z pięcioma Siostrami. Niestety, pomimo wielkiej ich hojności, misja ta nie miała powodzenia. Po roku czasu, "nie chcąc i nie mogąc wynaturzyć Reguły ani żyć niezależnie od swoich Przełożonych, pięć misjonarek, chociaż z bólem, wróciło do Włoch?. Wielki był ból również siostry Grassi. Jednakże wierność Regule i przylgnięcie do woli Przełożonych były wielką wygraną w oczach Bożych. Luigia Grassi nazwała "świętą wygraną" spedycję dużej liczby misjonarek do China. ŻYCIE SPEŁNIONE 10 października s. Grassi dostaje udaru, a następnego dnia, 11 października 1888 r., o godz. 20.00 umiera w wieku 77 lat. Otoczona Siostrami, które bardzo ją kochają i szanują za jej wiele darów i za troskliwą miłość. Dowodem tego jest fakt, że przez 25 lat, pomijając przerwy wymagane Regułą, była wybierana ponownie i jednogłośnie na Przełożoną Domu. Jej śmierć opłakują także mieszkańcy miasta wraz z władzami kościelnymi i cywilnymi. Jeden z jej biografów napisał: czujny umysł i inteligencja, charakter szczery i uczciwy, serce troskliwe, dusza mężna z poczuciem sprawiedliwości, roztropnością i mocną wiarą. Z tej właśnie mocnej wiary wypływały: wytrwałość w trudnościach, zrozumienie wobec słabości innych, szacunek i miłość do natury, bojaźń Boża, która sprawiała, iż unikała s. Grassi sytuacji niejasnych oraz wielkie zawierzenie się Bogu: "Pan Bóg jest niewymownie dobry, zawsze Jemu będę ufać?. Siostra Luigia Grassi była odważna w kierowaniu wielkimi dziełami, ponieważ jej oczy zawsze patrzyły w stronę Boga. Mówiła: ?Pan Bóg zawsze mi towarzyszy swą łaską, zawsze mnie kochał, a ja Jego też?. Kochała Boga z entuzjazmem, gorliwością i czułością. Kochała Siostry z mądrością, wymagając i dodając im odwagi: Nie poddawajcie się smutkowi!... Wy młode, jesteście błogosławione. Odwagi, odwagi!?. Często pocieszała. Z biegiem lat stała się bardziej tolerancyjna i często okazywała czułość. Kobieta wielkiej cierpliwości wobec przeciwności i wobec trudnych charakterów poszczególnych osób. Umiała cierpliwie czekać, patrzeć na innych i rozumieć ich z miłością. Jej powołaniem była misja szerzenia Zgromadzenia aż na dalekich kontynentach. A jednocześnie miała czas i troskliwą uwagę dla tych obok siebie: w Pawii wiele chłopców i dziewcząt poznało jej serce matki. Dobro, jakie włożyła w wychowanie tych młodych, sprawiło, że stali się zdolni do uczciwej i dobrze płatnej pracy oraz wdzięczni za szkołę i za całe wychowanie?. Między 1860 r. a rokiem śmierci (1888), s. Luigia Grassi zorganizowała około szesnaście spedycji Sióstr na misje. Razem Sióstr wysłanych na misje z Pawii było 258, od 1860 r. do 1936 roku. Siostra Grassi założyła też inne domy: w Pawii, w Bolonii i w Rzymie (na zaproszenie kard. Parocchiego). Na końcu zaś w Belgioioso. 24 lutego 1994 r. Biskup Pawii, ks. Giovanni Volta, otworzył Diecezjalny Proces Rozpoznawczy dot. życia, cnót i opinii świętości Sługi Bożej, Luigii Grassi.    
Więcej
Św. Józefina Bakhita (1869-1947) - pierwsza kanosjanka z Afryki, nazwana przez Jana Pawła II "siostrą uniwersalną" Urodziła się w najprawdopodobniej 1869r. Imię "Bakhita" nie jest imieniem nadanym jej przez rodziców. Kiedy miała siedem lat, arabscy handlarze porwali ją z domu rodzinnego i sprzedali do niewoli. Przerażenie doznane w dniu, gdy ją porwano spowodowało częściową utratę pamięci. Młodziutka dziewczynka zapomniała nawet swojego imienia, dlatego porywacze nadali jej nowe imię wołając na nią szyderczo: Bakhita, co po arabsku znaczy "szczęśliwa". Kilkakrotnie sprzedawana i odsprzedawana w drodze ku El Obeid i w Chartumie, w ciągu 10 lat doświadczenia udręki niewolnictwa poznała, czym są upokorzenia fizyczne i moralne. Właściciele chłostali ją za najmniejsze przewinienia. Okrutną pamiątką z niewoli pozostał tatuaż. Wycinano go brzytwą na ciele niewolnic, a świeże rany zasypywano solą. Ofiary mdlały z bólu. Nadzieja na odmianę losu pojawiła się chwilą, gdy młodą niewolnicę zakupił w Chartumie włoski konsul Callisto Legnani. Bakhita po raz pierwszy od dnia porwania doświadczyła, że ktoś traktuje ją po ludzku. Spostrzega wówczas z ulgą, że nikt z tych, co jej rozkazują, nie używa bicza. Co więcej, traktuje się ją teraz z ujmującą serdecznością. W domu pana Legnani Bakhita poznała spokój, życzliwość i chwile radości, mimo iż stale tęskniła za własną, na zawsze utraconą rodziną. Kiedy konsula odwołano z Sudanu z powodu trudnej sytuacji politycznej, Bakhita wraz z nim trafiła do Włoch. Na jej prośbę konsul zabrał ze sobą też innego Sudańczyka, którego wykupił z niewolnictwa. Bakhita zamieszkała w okolicach Wenecji. Kiedy państwu Legnani rodzi się córka Mimmina, Bakhita staje się jej niańką i przyjaciółką. Na czas wyjazdu służbowego - za namową ich administratora, Illuminato Checchini - powierzyli Bakhitę Siostrom Kanosjankom w Instytucie Katechumenatu w Wenecji. W międzyczasie Mimmina i Bakhita zostały powierzone siostrom kanosjankom. To tutaj ta młoda Afrykanka prosi o pomoc w poznaniu tego Boga, którego od dziecka "odczuwała w sercu nie wiedząc, kim On jest". Po kilku miesiącach katechumenatu, W wieku 21 lat, 9.01.1890r. przyjmuje sakramenty inicjacji chrześcijańskiej: chrzest, bierzmowanie i Eucharystię, a także nowe imię, Józefina. Tego dnia nie wiedziała jak wyrazić swoją radość. Jej wielkie i wyraziste oczy błyszczały ujawniając intensywne wzruszenie. Widziano jak często całowała chrzcielnicę i mówiła: "tutaj stałam się córką Boga!" Kiedy pani Micheli wróciła z Afryki, aby zabrać córkę i Bakhitę, ta ostatnia, zdecydowanie i niezwykle odważnie, okazała wolę pozostania oraz służenia temu Bogu, który okazał jej wiele dowodów swojej miłości. Jako osoba pełnoletnia, ta młoda Afrykanka mogła się cieszyć wolnością działania, zapewnioną przez prawo włoskie. Bakhita pozostała w katechumenacie, gdzie stopniowo rozpoznawała swoje powołanie do życia zakonnego, całkowicie oddanego Panu Bogu. 8 grudnia 1896 r. Józefina Bakhita złożyła śluby zakonne, a 10.08.1927r profesję wieczystą. Zostaje konsekrowana na zawsze swemu Bogu, którego wzywała słodkim wyrażeniem: "mój Pan!". Przez wieczystą profesję zakonną stała się w pełni duchową córką św. Magdaleny di Canossa. Przez ponad pięćdziesiąt lat "czarna" siostra wykonywała różne prace w domu w Schio: była tam kucharką, praczką, szwaczką, zakrystianką i furtianką. Kiedy się oddała posłudze furtianki, jej czarne ręce głaskały głowy dzieci uczęszczających do szkoły kanosjańskiej. Jej ciepły głos o specyficznej dla Afrykańczyków modulacji, podobał się dzieciom, a ubogim i cierpiącym, którzy pukali do drzwi furty, dodawał otuchy. Jej pokora, prostota i ujmujący uśmiech na twarzy, zdobyły serca mieszkańców Schio, którzy mówili o niej: nasza ciemnoskóra matka. Współsiostry szanowały ją za jej niezmienną łagodność i słodycz, za serdeczną dobroć oraz głębokie pragnienie, by dać poznać Jezusa. Nadeszła starość, a z nią długa, bolesna choroba. Jednakże Bakhita wciąż świadczyła o wierze, dobroci i chrześcijańskiej nadziei. Temu, kto ją odwiedzał i pytał, jak się czuje, odpowiadała z uśmiechem "Tak, jak chce tego Pan Bóg". W momencie agonii jeszcze raz przeżywała straszliwe dni niewolnictwa i kilkakrotnie błagała pielęgniarkę, która była przy niej: "poszerz mi łańcuchy, są ciężkie!". To Najświętsza Maryja Panna wyzwoliła ją z udręk. Jej ostatnie słowa brzmiały: "Madonna! Madonna!", podczas, gdy jej uśmiech świadczył o spotkaniu z Matką Zbawiciela. Józefina Bakhita odeszła do Pana 8 lutego 1947r. w domu w Schio, otoczona wspólnotą, pogrążoną w płaczu i w modlitwie. Bardzo szybko pod domem zebrał się tłum ludzi, by po raz ostatni zobaczyć ich "świętą Matkę Czarnuszkę" oraz, by ją uprosić o wstawiennictwo w niebie. Proces kanonizacyjny rozpoczął się po niemal trzydziestu latach od jej śmierci a 1.12.1978r. Kościół ogłosił dekret o heroiczności jej cnót. Opatrzność Boża, która "troszczy się o polne kwiaty i o ptaki niebieskie", prowadziła tę niewolnicę poprzez niezliczone i nieopisane cierpienia, ku ludzkiej wolności i ku wolności w wierze, aż do poświęcenia całego życia Bogu dla Jego Królestwa. 17.05.1992r. Bakhita zostaje beatyfikowana przez Jana Pawła II, a 1.10.2000r. ogłoszona świętą. Kalendarium życia 1876.... Porwana, uczyniona niewolnicą i kilkakrotnie sprzedana. 1882.... Sprzedana konsulowi włoskiemu Calisto Legnani. 1885.... Podróż do Włoch. Podarowana Augustowi Micheli. 1888.... Goszczona w Wenecji przy Katechumenacie założonym przez siostry kanosjanki. 1890.... 9 stycznia: chrzest, bierzmowanie i pierwsza Komunia święta w Wenecji. 1893.... Nowicjuszka u kanosjanek - Wenecja. 1896.... pierwsza profesja zakonna - Werona. 1902.... przeniesienie do Schio. 1927.... 10 sierpnia: Profesja wieczysta - Mirano Veneto (VE). 1947.... 8 lutego, godz. 20.10 - święta śmierć w Schio ( 11 lutego - uroczystości pogrzebowe). 1978.... 10 grudnia: papież Jan Paweł II wydaje dekret o heroiczności cnót Sługi Bożej, Józefiny Bakhita. 1992.... 17 maja nieoficjalnie dotąd czczona Józefina Bakhita, na Placu św. Piotra w Rzymie zostaje ogłoszona błogosławioną. 2000.... 1 października: kanonizacja "siostry uniwersalnej"; Józefina Bakhita zostaje wpisana do albumu Świętych Jana Pawła II (święto liturgiczne przypada 8 lutego). Bakhita opowiada: "Dałam wszystko mojemu "Panu": On będzie się o mnie troszczył..." "O Panie, gdybym mogła polecieć tam, ku moim rodakom i wszystkim głośno oznajmiać Twą dobroć: och, ileż dusz mogłabym tym zdobyć!" "Boża Opatrzność ochraniała mnie jeszcze, zanim ją poznałam"  "Przyjęłam Chrzest święty z radością tak wielką, jaką tylko aniołowie mogliby opisać." "Nie jest pięknym to, co wydaje się piękniejsze, lecz to, czego pragnie Pan!" "Gdybym spotkała tych handlarzy niewolnikami, którzy mnie porwali, a także tych, którzy mnie torturowali, uklękłabym przed nimi i ucałowałabym im ręce, ponieważ gdyby się to wszystko nie wydarzyło, nie byłabym teraz ani chrześcijanką ani zakonnicą..." "Mogę rzeczywiście powiedzieć, że to, iż nie umarłam, jest cudem sprawionym przez Pana, który przeznaczył mnie do większych rzeczy.". "Gdy ktoś bardzo kogoś kocha, gorąco pragnie być blisko tej osoby: czemuż zatem tak bardzo boicie się śmierci? Śmierć wiedzie nas do Boga!" "Matka Boża mnie ochraniała jeszcze, zanim ją poznałam" "Pan bardzo mnie ukochał: trzeba byśmy wszystkich kochali... Konieczne jest współczucie oraz wybaczenie!" Do współ-sióstr, rozżalonych przy jej łożu śmierci, powiedziała: "Nie, nie nie bądźcie smutne, jeszcze będę z wami. Jeśli Pan Bóg mi pozwoli, to z nieba będę posyłać wiele łask dla zbawienia dusz". Ogromnie wielu ludzi ucieka się do wstawiennictwa św. Józefiny Bakhity, a Pan cieszy się udzielaniem swych łask przez wstawiennictwo tej pokornej córki Afryki. Św. Józefino Bakhito, módl się za cały świat i wyproś dla niego dar pokoju oraz radość służenia twemu "Panu" Modlitwa do Św. Bakhity    
Więcej